Co może być trudnego w tłumaczeniu literatury dziecięcej? Niby jest wesoła, lekka, przyjemna i nie porusza trudnych tematów. Ot, najwyżej gdzie niegdzie jakaś różnica kulturowa do wyjaśnienia lub udomowienia i już. Na pierwszy rzut oka, tłumaczenie literatury dziecięcej wygląda bajkowo, ale w praktyce trzeba się nieraz nieźle napracować, żeby wybrnąć z pułapki. Weźmy sobie, na przykład, powszechnie znany, prościutki wierszyk Juliana Tuwima "Bambo".
Czasy się zmieniają i niewinny, rytmiczny wierszyk, który ma uczyć tolerancji, zaczyna być kontrowersyjny i jakoby zawierać treści rasistowskie. Po dokładniejszej analizie, łatwo dojść do przykrego wniosku, że prawie każdy wers jest do wymiany. Zastanówmy się, co tak przeszkadza w dobrym jakościowo przełożeniu "Bambo" na język angielski. Nie chciałabym tu decydować jakie rozwiązania byłyby, moim zdaniem, szczególnie dobre. Możemy zrobić burzę mózgów w komentarzach. Wolę zasygnalizować największe problemy ironizując sobie tak, jak lubię. Zatem do dzieła!
"Murzynek Bambo w Afryce mieszka" – Czy słowo "murzynek" jest jeszcze poprawne politycznie w znaczeniu innym niż nazwa ciasta? Coraz częściej pojawiają się odpowiedzi negatywne. Tak jest u nas, ale mieszkańcy krajów anglojęzycznych są o wiele bardziej wyczuleni na kwestię rasizmu. I jak to obejść, przecież nie napiszemy "a black"! Może całkiem pominąć tego "murzynka" i napisać na przykład "A little boy lives in Africa"? Drugi problem to jego imię. Bambo nieuchronnie będzie się kojażyć ze słowem "bamboo", czyli bambus. Tego już nie trzeba rozwijać.
"czarną ma skórę ten nasz koleżka." – to jest ciekawe, wszystkie proponowane (różnej jakości) tłumaczenia, które do tej pory widziałam przebijają "Czarną ma skórę" i powstaje "He has blak/dark skin". A może "His complexion is dark"? Kosmetyka, ale też ważne.
"Uczy się pilnie przez całe ranki ze swej murzyńskiej pierwszej czytanki". Co to jest "murzyńska czytanka"? "Murzyńska" implikuje jakaś gorsza niż ta dla białych. Ale czytamy, że to "pierwsza czytanka", stąd wniosek że może to być elementarz. W takim razie, trzebaby w tłumaczeniu nazwać to elementarzem i uniknąć jakiejkolwiek podejrzanej "murzyńskości".
"A gdy do domu ze szkoły wraca , psoci, figluje – to jego praca." – I ktoś szczególnie wyczulony na te tematy pomyślałby: Praca? Aha, czyli w Afryce dzieci rano się uczą, a po południu do pracy? Jeden wielki stereotyp! To po prostu jego ulubione zajęcie, więc na pewno nie "job" i nie "work".
"Aż mama krzyczy: "Bambo, łobuzie!' a Bambo czarną nadyma buzię". – Tu jakieś dobre słówko oddające łobuza i może nie powtarzać, że buzia czarna. Warto też sprawdzić, czy "nadymanie buzi" nie jest w krajach anglosaskich wyrażane za pomocą innej miny. Jest to śmiałe wkraczanie w oryginał, ale pomoże pozbyć się kontrowersji.
"Mama powiada: "Napij się mleka" – Mleko to najgorszy możliwy napój w zestawieniu z murzynkiem. Tak naprawdę nie ma nic złego w obrazie dziecka pijącego mleko, ale na nieszczęście, mleko z regóły jest białe. Więc czego się napij? Wody i to najlepiej destylowanej, żeby zniwelować wszelkie zabarwienie, zwłaszcza rasistowskie.
"a on na drzewo mamie ucieka". – Tu też łatwo włączyć stereotypy na temat Afryki i życia tam. Drzewo to na pewno palma. Bambus na palmie… O nieee! Hmmm, to może niech np. ucieknie do ogrodu.
"Mama powiada :"Chodź do kąpieli", a on się boi że się wybieli". – To jest chyba najtrudniejsze. Mnóstwo dzieci przepada za kompielą. Wszystko może być relatywne, więc oczywiście nie każde dziecko to lubi. Trzeba byłoby znaleźć jakiś inny dobry powód, dla którego mógłby nie przepadać za kompielą, ale nie wspominać o wybielaniu.
"Lecz mama kocha swojego synka. bo dobry chłopak z tego murzynka". I znowu mógłby ktoś powiedzieć: "no tak, dobry chłopak, chociaż murzynek" i znowu sklasyfikuje to biednego chłopca, a może chodzić na przykład o jego dobre serce lub po prostu o to, że dobra mama zawsze kocha swoje dziecko.
"Szkoda że Bambo czarny , wesoły nie chodzi razem z nami do szkoły". W polskich szkołach, nawet obecnie, nie tylko w czasach Tuwima, osoba czarnoskóra faktycznie rzadko się pojawia. W krajach anglosaskich, zwłaszcza w USA, jest to już norma, więc te wersy w oryginalnym brzmieniu nie zadziałają. Ale gdyby powiedzieć, "szkoda, że on nie chodzi z nami do klasy."? Może zawężenie właśnie by pomogło? Ja bym spróbowała.
Jak widzicie, tłumaczenie czegoś tak prostego może stanowić prawdziwe wyzwanie. Osobiście, nie doszukiwałabym się rasistowskiego podtekstu w wierszyku Tuwima. Na pewno ważne jest, jak przedstawimy go dzieciom. Jednak poprawność polityczna i skłonność do eufemizowania języka, zwłaszcza w kulturach anglosaskich, każe nam na pewne rzeczy uważać.
Witajcie! Zainspirował mnie pewien wpis z naszego forum literackiego dotyczący czytania oryginałów. Chciałabym pokrótce opisać pewną translatoryczną zabawę, bardzo pomocną, kiedy chcemy porównać przekład z oryginałem pod kątem wybranych strategii tłumaczenia, rozwiązań literackich i innych różności.
Back Translation (tłumaczenie do tyłu) polega na przetłumaczeniu przekładu z powrotem na język oryginału. Bierzemy sobie fragment przekładu, tłumaczymy na język źródłowy wiernie, starając się zgadnąć, co autor tłumaczenia chciał podkreślić. Następnie, porównujemy nasz "przekład do tyłu" z oryginalnym fragmentem w języku źródłowym. Może się okazać, że trzy wersje, którymi będziemy wtedy dysponować, znacznie różnią się od siebie. Przetłumaczenie z przekładu na język źródłowy i porónanie wszystkiego z oryginałem pomaga w analizie tekstu, pozwala sprawdzić jak dokładne jest oficjalne tłumaczenie, a także czego naszym zdaniem w nim brakuje / co byśmy poprawili.
spróbujcie się tak pobawić i dajcie znać, co ciekawego znaleźliście. Powodzenia i pozdrowienia! 🙂
Witajcie! W nawiązaniu do książki, o której sporo mówiłam w kategorii przekładoznawczej, proponuję pewną zagadkę.
Co oznacza przymiotnik "werteryczny"?