Dobry wieczór!
Nawiązując do wczorajszego wpisu, chciałabym pokazać Wam, jak poznać, że strategia tłumaczenia została dobrana nieco niefortunnie i niekonsekwentnie. Posłużę się w tym celu dwoma polskimi przekładami "Cierpień Młogego Wertera", autorstwa Franciszka Mirandoli i Leopolda Staffa.
Obaj tłumacze w odmienny sposób podeszli do imienia ukochanej Wertera. Mam na myśli list Wertera, w którym przedstawia i opisuje on swoją ukochaną po raz pierwszy, podając jej pełne imię. W przekładzie Franciszka Mirandoli fragment tego listu brzmi tak: "I postanowiliśmy, że weźmiemy powóz i pojedziemy razem z kuzynką mej damy na miejsce zabawy, zabierając po drodze Karolinę S". Leopold staff przełożył ten sam fragment następująco: "i stanęło na tym, że mam wynająć karetę,pojechać z moją tancerką i jej ciotką na miejsce zabawy i po drodze zabrać Szarlotę S". Jeśli chodzi o zastosowane zdrobnienie, pierwszy tłumacz nazwał tę panią Lottą, drugi, Lotą. I tu dopiero zaczynają się schody…
Kiedy pierwszy raz zetknęłam się z tą lekturą, czytałam ją właśnie w przekładzie Mirandoli i wiedziałam już przed czytaniem, że Werter kochał Lottę. Zdziwiłam się niebywale słysząc, że Werter tak szczegółowo opisuje spotkanie z jakąś Karoliną, a potem niewiadomo skąd, dużo później bierze się nagle Lotta. Odniosłam się do swojej wiedzy na temat kilku języków i w końcu wymyśliłam, że to musiała być jakaś Szarlotta, Szarlota, czy jakieś inne ciacho. 😀 Później skonsultowałam to z uznaną wiedzą i bingo. Tylko dlaczego ten tłumacz się tak pomylił!!! Odpowiedź przyszła dopiero na translatoryce…
Mirandola zdecydował się na "Karolinę", bo zapewne uznał, że to imię najbardziej pasuje do polskiej kultury i realiów. Wadą tej decyzji jest to, że "Karolina", moim zdaniem, nijak ma się do "Lotty". W konsekwencji, polski czytelnik nie wie o kogo i o co tu chodzi.
"Szarlota" zaproponowana przez Staffa jest, jak dla mnie, lepszym rozwiązaniem. Imię brzmi obco, bo wraz z całą książką należy do literatury zagranicznej i wszystko w porządku. Gdyby zostawić tu "Karolinę", trzeba byłoby znaleźć inne, polskie zdrobnienie.
Wybór strategii dałoby się jakoś uzasadnić, ale zabrakło konsekwentnego jej stosowania. Takie to przygody i dylematy napotyka w pracy tłumacz.
Udomowienie i wyobcowanie: co tu wybrać
Dobry wieczór!
Nawiązując do wczorajszego wpisu, chciałabym pokazać Wam, jak poznać, że strategia tłumaczenia została dobrana nieco niefortunnie i niekonsekwentnie. Posłużę się w tym celu dwoma polskimi przekładami “Cierpień Młogego Wertera”, autorstwa Franciszka Mirandoli i Leopolda Staffa.
Obaj tłumacze w odmienny sposób podeszli do imienia ukochanej Wertera. Mam na myśli list Wertera, w którym przedstawia i opisuje on swoją ukochaną po raz pierwszy, podając jej pełne imię. W przekładzie Franciszka Mirandoli fragment tego listu brzmi tak: “I postanowiliśmy, że weźmiemy powóz i pojedziemy razem z kuzynką mej damy na miejsce zabawy, zabierając po drodze Karolinę S”. Leopold staff przełożył ten sam fragment następująco: “i stanęło na tym, że mam wynająć karetę,pojechać z moją tancerką i jej ciotką na miejsce zabawy i po drodze zabrać Szarlotę S”. Jeśli chodzi o zastosowane zdrobnienie, pierwszy tłumacz nazwał tę panią Lottą, drugi, Lotą. I tu dopiero zaczynają się schody…
Kiedy pierwszy raz zetknęłam się z tą lekturą, czytałam ją właśnie w przekładzie Mirandoli i wiedziałam już przed czytaniem, że Werter kochał Lottę. Zdziwiłam się niebywale słysząc, że Werter tak szczegółowo opisuje spotkanie z jakąś Karoliną, a potem niewiadomo skąd, dużo później bierze się nagle Lotta. Odniosłam się do swojej wiedzy na temat kilku języków i w końcu wymyśliłam, że to musiała być jakaś Szarlotta, Szarlota, czy jakieś inne ciacho. 😀 Później skonsultowałam to z uznaną wiedzą i bingo. Tylko dlaczego ten tłumacz się tak pomylił!!! Odpowiedź przyszła dopiero na translatoryce…
Mirandola zdecydował się na “Karolinę”, bo zapewne uznał, że to imię najbardziej pasuje do polskiej kultury i realiów. Wadą tej decyzji jest to, że “Karolina”, moim zdaniem, nijak ma się do “Lotty”. W konsekwencji, polski czytelnik nie wie o kogo i o co tu chodzi.
5 replies on “Udomowienie i wyobcowanie: co tu wybrać”
Bardzo ciekawe spostrzeżenie.
Uważam jak poprzednik. 🙂
Sama nie wiem, co bym wybrała. 🙂
No ja bym wybrała Lottę, bo po prostu nijak nie mogę wymyślić jak w podobnie ładny sposób zdrobnić polską Karolinę
Jak to jak? Lina, Linka, Lincia. 😀