Witam Was wszystkich w nowej kategorii, która zacznie się w końcu zapełniać. 🙂
Moje rozważania na temat tłumaczenia jako procesu zacznę od przedstawienia dwóch strategii przekładu, które wprowadzają niemało zamieszania.
Przetłumaczenie dowolnego tekstu pisanego lub mówionego nie może sprowadzać się tylko do przełożenia danego słowa z języka oryginału na identyczne lub jak najbardziej zbliżone znaczeniowo słowo języka przekładu. Jak zgodnie twierdzą teoria i praktyka, tłumaczenie tekstu jest w dużej mierze jego interpretacją! Jak to bywa z interpretowaniem, jedną rzecz można zinterpretować na kilka sposobów. O zgrozo, po drodze może się okazać, że wszystkie da się sensownie uzasadnić. Pooomooocyyy!!! Jak tu teraz wybrać, który jest dobry? Na tym etapie, tłumacz sięga po strategie przekładu, które są po prostu konkretnymi sposobami interpretowania jakiegoś zjawiska w tekście.
Strategie na dziś to udomowienie (domestication) i wyobcowanie (foreignisation). Udomowienie zamienia wszystkie możliwe przejawy kultury języka oryginału na ich odpowiedniki (w miarę możliwości) w języku przekładu. Produkt finalny, czyli przetłumaczony tekst, ma wyglądać jak oryginał, a nie przekład.
Z kolei wyobcowanie, pozostawia na swoim miejscu przejawy kultury języka oryginału i stara się je opisać w języku przekładu, albo w samym tekście, albo poprzez przypis. Dobrze widać, że produkt finalny jest przekładem, bo nie wygląda swojsko.
Tłumacz musi rozważyć wszystkie za i przeciw zanim wybierze któryś z tych sposobów interpretowania tekstu. Na pewno trzeba wyobrazić sobie, jakie wrażenie wybór danej strategii sprawi na odbiorcach tekstu. Każda ma swoje plusy i minusy, a tłumacz używa konkretnej strategii, aby osiągnąć konkretny cel. Stosowanie tych dwóch strategii wymiennie nie zawsze jest możliwe, bywa też niebezpieczne, na co przykład podam już w następnym wpisie.
Życzę dobrej nocy i pozdrawiam po gorącym, nadal letnim dniu.
Udomowienie czy wyobcowanie
Witam Was wszystkich w nowej kategorii, która zacznie się w końcu zapełniać. 🙂
Moje rozważania na temat tłumaczenia jako procesu zacznę od przedstawienia dwóch strategii przekładu, które wprowadzają niemało zamieszania.
Przetłumaczenie dowolnego tekstu pisanego lub mówionego nie może sprowadzać się tylko do przełożenia danego słowa z języka oryginału na identyczne lub jak najbardziej zbliżone znaczeniowo słowo języka przekładu. Jak zgodnie twierdzą teoria i praktyka, tłumaczenie tekstu jest w dużej mierze jego interpretacją! Jak to bywa z interpretowaniem, jedną rzecz można zinterpretować na kilka sposobów. O zgrozo, po drodze może się okazać, że wszystkie da się sensownie uzasadnić. Pooomooocyyy!!! Jak tu teraz wybrać, który jest dobry? Na tym etapie, tłumacz sięga po strategie przekładu, które są po prostu konkretnymi sposobami interpretowania jakiegoś zjawiska w tekście.
Strategie na dziś to udomowienie (domestication) i wyobcowanie (foreignisation). Udomowienie zamienia wszystkie możliwe przejawy kultury języka oryginału na ich odpowiedniki (w miarę możliwości) w języku przekładu. Produkt finalny, czyli przetłumaczony tekst, ma wyglądać jak oryginał, a nie przekład.
Z kolei wyobcowanie, pozostawia na swoim miejscu przejawy kultury języka oryginału i stara się je opisać w języku przekładu, albo w samym tekście, albo poprzez przypis. Dobrze widać, że produkt finalny jest przekładem, bo nie wygląda swojsko.
6 replies on “Udomowienie czy wyobcowanie”
To będzie faajna kategoria. Zamierzam ją uważnie śledzić. 🙂 Pierwsze rozważania translatorskie – super. Masz płynność pisania i dobry styl. <3
Dziękuję Emilko za słowa uznania. <3
Ależ proszę bardzo. <3 Lubię pisać miłe rzeczy.
Ooo, śledzę, śledzę. 🙂 Co prawda jeszcze nie mam dużego doświadczenia w tłumaczeniach, ale tym bardziej myślę, że mogę sobie poczytać.
Ależ zapraszam! Będę wstawiać lekkostrawną teorię i różne smaczki. 🙂
Zatem nie cierpię udomowienia. Rzuca mną o glebę, gdy w tłumaczeniu obcojęzycznej, dajmy na to anglojęzycznej, książk pojawia się na przykład typowo polskie imię. Dla przykładu "Gwiazda przewodnia" w jednym z tłumaczeń podaję Margiery jako Małgosię. W zetknięciu z imionami, których nie dało się przetłumaczyć, brzmi to okropnie.